Baśnie braci Grimm – Pies i wróbel

Baśnie braci Grimm – Pies i wróbel

10 grudnia 2020 0 przez 4parents

Pewien piec owczarek miał niedobrego pana, który go głodził. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać, piec choć z żalem, pana porzucił. Idąc drogą, spotkał wróbla, który rzekł do niego:

– Bracie psie, czemuś taki markotny?

A pies mu odpowiedział:

– Głodny jestem, a nie mam co jeść.

Na to wróbel:

– Mój drogi, chodź ze mną do miasta, a już ja ciebie nakarmię.

Poszli więc razem do miasta, a kiedy stanęli przed sklepem rzeźnika, wróbel rzekł do psa:

– Zaczekaj tu, a ja ci dziobem zepchnę kawałek mięsa – usiadł na ladzie, rozejrzał się, czy nikt go nie widzi, i dopóty dziobał, szarpał i spychał leżący z brzegu kawałek, dopóki nie zsunął się on na ziemię. Wtedy pies go chwycił, pobiegł za róg i pożarł. A wróbel powiedział:

– Chodźmy teraz do drugiego rzeźnika, postaram ci się tam o jeszcze jeden kawałek, żebyś się najadł do syta.

Kiedy pies zeżarł i drugi kawałek, wróbel go spytał:

– No i co, bracie, najadłeś się?

– Tak, mięsa się najadłem – odparł pies – ale przydałoby się jeszcze troszkę chleba.

Na to wróbel:

– Dostaniesz i chleb, chodź ze mną.

Zaprowadził go do piekarza i zepchnął z lady parę bułek, które potoczyły się na ziemię; kiedy zaś psu było tego mało, wróbel zaprowadził go do następnej piekarni i zsunął mu jeszcze więcej bułek. Gdy pies je wszystkie zżarł, wróbel zapytał:

– No i co, bracie, najadłeś się już?

– Tak – odparł pies – chodźmy teraz trochę za miasto.

Wyszli więc razem za miasto na drogę. Pogoda była piękna i ledwie minęli rogatki, pies rzekł:

– Zmęczony jestem, chętnie bym się zdrzemnął.

Czytaj więcej  Jan Brzechwa - "Pali się!"

– A pośpij sobie – odparł wróbel – ja przez ten czas przycupnę na gałęzi.

Pies położył się na środku drogi i zasnął. Kiedy tak leżał i spał, nadjechał woźnica furmanką zaprzęgniętą w trójkę koni, wiózł dwie beczułki wina. Kiedy wróbel zobaczył, że furmanka wcale nie zjeżdża na bok, tylko toczy się prosto koleiną, w której ułożył się pies, zawołał:

– Hej, woźnico, nie czyń tego, bo cię w biedę wpędzę!

Woźnica zaś burknął pod nosem:

– Już ty mnie w biedę nie wpędzisz – strzelił z bicza i przejechał psa, tak że koła na śmierć go zmiażdżyły.

Wróbel krzyknął:

– Przejechałeś na śmierć mego brata psa, będzie cię to kosztowało konia i furmankę.

– Patrzcie go, konia i furmankę – mruknął woźnica – ja się tam ciebie nie boję! – i pojechał dalej.

Wróbel zaś wsunął się pod płachtę i póty dziobał szpunt, póki go nie wyciągnął: i całe wino z beczki wyciekło, a woźnica nawet tego nie zauważył. Kiedy się wreszcie obejrzał, spostrzegł, że z wozu coś kapie, sprawdził więc beczki i przekonał się, że jedna jest pusta.

– Ach, ja biedny człowiek! – zawołał.

– Jeszcze nie dość biedny – rzekł wróbel, usiadł jednemu z koni na głowie i wydziobał mu oczy.

Woźnica, widząc to, wyciągnął motykę i chciał nią trafić wróbla, ale ptaszek pofrunął w górę, motyka zaś trafiła w łeb konia, który padł nieżywy.

– Ach, ja biedny człowiek! – jęknął woźnica.

– Jeszcze nie dość biedny – rzekł wróbel i kiedy furmanka zaprzęgnięta już tylko w dwa konie ruszyła, wlazł pod płachtę i wyciągnął szpunt z drugiej beczki, tak że wszystko wino z niej wyciekło.

Ledwie woźnica to spostrzegł, krzyknął znowu:

– Ach, ja biedny człowiek!

Czytaj więcej  Baśnie braci Grimm - "Spółka hultajska"

I znów wróbel odpowiedział:

– Jeszcze nie dość biedny – usiadł drugiemu koniowi na głowie i wydziobał mu oczy.

Woźnica nadbiegł z motyką i zamierzył się na wróbla, ale ten pofrunął w górę, a motyka trafiła konia, który padł martwy.

– Ach, ja biedny człowiek!

– Jeszcze nie dość biedny – rzekł wróbel, usiadł trzeciemu koniowi na głowie i wydziobał mu oczy.

Woźnica, wściekły, uderzył na oślep chcąc trafić wróbla, ale zamiast niego zabił swego trzeciego konia.

– Ach, ja biedny człowiek! – krzyknął.

– Jeszcze nie dość biedny – odrzekł wróbel. – Teraz ci zniszczę twoje gospodarstwo – i poleciał.

Woźnica musiał furmankę zostawić na drodze, a sam, wściekły i zrozpaczony, piechotą wrócił do domu.

– Ach – rzekł do żony – ileż nieszczęść mnie spotkało! Całe wino mi wyciekło i wszystkie trzy konie padły.

– O, mój mężu – odparła żona – nawiedził nas jakiś niegodziwy ptak! Sprowadził tu wszystkie ptaki z całej okolicy, obsiadły one naszą pszenicę i wydziobały ziarno.

Woźnica wyszedł na pole i zobaczył tam tysiące ptaków, które wyjadły mu całą pszenicę, a wróbel był wśród nich. Woźnica krzyknął:

– Ach, ja biedny człowiek!

– Jeszcze nie dość biedny – odparł wróbel. – Będzie cię to życie kosztowało – i odleciał.

Woźnica, widząc, że stracił cały swój majątek, wrócił do izby i usiadł za piecem, pełen złości i goryczy. Wróbel zaś pokrzykiwał zza okna:

– Woźnico, będzie cię to życie kosztowało!

Wtedy woźnica chwycił motykę i rzucił nią we wróbla, ale rozbił tylko szybę w oknie, a w ptaka nie trafił. Wróbel wskoczył do izby, przysiadł na piecu i zawołał:

– Woźnico, będzie cię to życie kosztowało!

Ten, oszalały z wściekłości, na nic nie bacząc, przerąbał piec na pół, a potem, goniąc za wróblem, który przelatywał z miejsca na miejsce, rozbijał kolejno wszystkie sprzęty, lustro, ławy, stół, a na koniec ściany własnego domu, ptaka nie zdołał jednak trafić. Wreszcie chwycił go w dłoń.

Czytaj więcej  Jan Brzechwa - "Foka"

A kiedy żona zapytała:

– Czy mam go zabić?

Odpowiedział:

– Nie, to byłaby śmierć zbyt łagodna, on zasłużył na bardziej okrutną: ja bo połknę!

Wsadził go sobie do gardła i połknął.

Wróbel zaś zaczął mu się w brzuchu trzepotać i podfrunął aż do ust. Wystawił łepek i zawołał:

– Oj, będzie cię to życie kosztowało!

Wtedy woźnica podał żonie motykę i rzekł:

– Żono, zatłucz tego ptaka w mojej gębie!

I żona zamierzyła się, lecz chybiła i trafiła męża w głowę, tak że padł martwy. Wróbel zaś poleciał hen, w przestworza.

No tags for this post.