Baśnie braci Grimm – Chłopek-roztropek

Baśnie braci Grimm – Chłopek-roztropek

11 grudnia 2020 0 przez 4parents

Była sobie taka wieś, w której mieszkali sami bogaci gospodarze i tylko jeden biedny, a wołano na niego Chłopek-roztropek. Nie miał on nawet krowy i za wszystkie pieniądze, jakie posiadał, nie mógłby jej sobie kupić, a oboje z żoną bardzo chcieli mieć ładną krówkę. Pewnego razu Chłopek-roztropek rzekł do żony:

– Słuchaj no, przyszła mi do głowy taka myśl, żeby kum stolarz zrobił nam z drzewa cielę i pomalował je na brązowo, niech wygląda jak żywe, a z czasem może wyrośnie na prawdziwą krowę.

Niewieście spodobał się ten pomysł, więc kum stolarz wystrugał z drzewa piękne cielątko, oheblował je i pomalował, jak należy, a że miało ono pochyloną głowę, wyglądało, jakby gryzło trawę.

Kiedy nazajutrz pędzono krowy na pastwisko, Chłopek-roztropek przywołał pasterza i rzekł:

– Mam tu cielątko, ale że jest jeszcze małe, trzeba je nieść na rękach.

Pasterz odparł:

– Dobra, dobra – wziął cielątko na ręce, zaniósł je na łąkę i postawił w trawie. Stało tam sobie cały czas bez ruchu, jakby się pasło, a pasterz mówił do siebie:

– Tylko patrzeć, jak zacznie samo biegać, toż to żre jak najęte!

Wieczorem, kiedy miał pędzić stado z powrotem do zagród, przemówił do cielątka:

– Skoro umiesz stać i żreć, to możesz iść o własnych siłach, nie będę cię znów na rękach dźwigał.

Chłopek-roztropek zaś stał na przyzbie i czekał na swoje cielątko. Kiedy zobaczył, że pasterz pędzi stado przez wieś, a cielątka nie ma, zapytał o nie. Pasterz zaś odpowiedział:

– Stoi wciąż na pastwisku i żre, ani rusz nie chciało zejść i wracać ze stadem.

Chłopek-roztropek na to:

– Tak czy inaczej, muszę mieć moje bydlątko z powrotem.

Poszli więc razem na łąkę, ale przez ten czas ktoś cielę ukradł i już go nie było. Pasterz powiedział:

– Musiało się gdzieś zabłąkać.

A Chłopek-roztropek rzekł:

– Mine tak łatwo w pole nie wywiedziesz!

I zaprowadził pasterza do sołtysa, który zganił go za niedbalstwo i kazał oddać chłopu krowę za stracone cielątko.

Tak więc Chłopek-roztropek i jego żona dochrapali się od dawna upragnionej krowy; cieszyli się z niej całą duszą, ale nie mieli dla niej paszy i nie mogli jej wyżywić; trzeba ją było zatem wkrótce zarżnąć. Mięso zasolili, po czym Chłopek-roztropek udał się do miasta, żeby sprzedać skórę i za uzyskane pieniądze kupić nowe cielę. Po drodze przechodził koło młyna, zobaczył tam kruka z połamanymi skrzydłami, ulitował się więc nad nim i zawinął w krowią skórę. Że zaś pogoda była paskudna, wiatr zaczął deszczem zacinać, nie mógł iść dalej i zaszedł do młyna, prosząc o schronienie. Młynarka była sama w domu, rzekła więc do Chłopka-roztropka:

Czytaj więcej  Jan Brzechwa - Akademia Pana Kleksa - rozdział 5

– Połóż się tam na słomie! – i dała mu kromkę chleba z serem.

Chłopina zjadł i położył się, trzymając przy sobie krowią skórę, a młynarka pomyślała: ,,Człek zdrożony i zasnął”. Po niedługiej chwili przyszedł klecha, młynarka przywitała go wylewnie i rzekła:

– Męża nie ma w domu, urządzimy sobie ucztę.

Chłopek-roztropek nastawił uszu, a słysząc o uczcie, rozzłościł się, że sam musiał się zadowolić kromką chleba z serem. Niewiasta wniosła mnóstwo wszelakiego jadła: pieczeń, sałatę, ciasto i wino. Ledwie zasiedli i zabrali się do jedzenia, rozległo się pukanie do drzwi. Młynarka krzyknęła:

– O Boże, to mój mąż!

Co prędzej schowała pieczeń do pieca, wino pod poduszkę, sałatę w pościeli, ciasto pod łóżkiem, zaś klechę do szafy w sieni. Po czym otworzyła drzwi mężowi, mówiąc:

– Bogu dzięki, żeś już wrócił! Pogoda dziś jak przed końcem świata.

Młynarz, widząc Chłopka-roztropka na słomie, spytał:

– A co ten tam robi?

– Ach – odrzekła żona – biedak przyszedł tu w burzę i deszcz i prosił o schronienie, dałam mu więc chleba z serem i pozwoliłam lec na słomie.

Młynarz na to:

– Nie mam nic przeciw temu, ale przynieś i mnie raz dwa coś do jedzenia.

Żona odparła:

– Mam tylko chleb z serem.

– Wszystko mi jedno – rzekł mąż – niech będzie chleb z serem.

A widząc Chłopka-roztropka zawołał:

– Chodź i zjedz jeszcze raz ze mną!

Chłopina nie dał sobie tego dwa razy powtarzać, podniósł się ze słomy i zasiadł do stołu. Po chwili młynarz spostrzegł leżącą na ziemi krowią skórę, w którą zawinięty był kruk, i spytał:

– Co ty tam masz?

Chłop zaś odpowiedział:

– Mam tam wieszczka.

– A mógłby mi on powróżyć? – spytał młynarz.

– Czemu nie? – odparł chłop. – Ale on wyjawia tylko cztery rzeczy, a piątą zachowuje dla siebie.

Młynarz, zaciekawiony, powiedział:

– Każ mu więc powróżyć!

Chłopek-roztropek pocisnął głowę kruka, a ten zaskrzeczał:

– Kra, kra!

Młynarz spytał:

– No, i co powiedział?

– Po pierwsze wyjawił, że pod poduszką jest wino – odrzekł chłop.

– A to ci dopiero! – zawołał młynarz, pośpieszył, gdzie należało, i znalazł wino.

– No, dalejże! – zachęcał.

Chłopek-roztropek znów nakłonił kruka do krakania i rzekł:

– Po drugie wyjawił, że w piecu jest pieczeń.

– A to ci dopiero! – krzyknął młynarz, poszedł we wskazane miejsce i znalazł pieczeń.

Chłop raz jeszcze zmusił kruka do wróżenia i rzekł:

Czytaj więcej  Baśnie braci Grimm - Baba Jaga

– Po trzecie wyjawił, że w pościeli jest sałata.

– A to ci dopiero! – krzyknął młynarz, poszedł i znalazł sałatę.

Na koniec chłop pocisnął kruka tak, że wrzasnął na całe gardło.

– Po czwarte wyjawił, że pod łóżkiem jest ciasto.

– A to ci dopiero! – krzyknął młynarz, poszedł i znalazł ciasto.

Zasiedli więc razem do stołu, młynarka zaś, w śmiertelnym strachu, położyła się do łóżka, ściskając w garści wszystkie klucze. Młynarz chciał koniecznie usłyszeć jeszcze piątą wróżbę, ale Chłopek-roztropek powiedział:

– Zjedzmy najpierw spokojnie te cztery rzeczy, bo piąta to coś bardzo złego.

Zjedli więc, po czym zaczęli się targować o cenę, jaką młynarz ma zapłacić za piątą wróżbę. Zgodzili się w końcu na trzysta talarów. Chłopek-roztropek pocisnął znów głowę kruka, a ten głośno zakrakał. Młynarz zapytał:

– Co on powiedział?

Chłop zaś odrzekł:

– Powiedział, że w szafie w sieni siedzi diabeł.

Na co młynarz:

– Trzeba go stamtąd wykurzyć!

Po czym wyszedł za próg izby, młynarka musiała oddać klucz, chłop zaś otworzył szafę. Klecha szmyrgnął, aż się za nim zakurzyło, a młynarz rzekł:

– Widziałem czarnego potwora na własne oczy, jako żywo!

A Chłopek-roztropek nazajutrz o świcie wyruszył w drogę.

Po powrocie do domu zaczął coraz bardziej rozbudowywać swoje gospodarstwo, wzniósł sobie piękną chałupę, a chłopi gadali:

– Chłopek-roztropek musiał widać trafić do jakiegoś kraju, gdzie pada złoty śnieg i gdzie pieniądze zbiera się szuflami.

Wezwano więc chłopinę do sołtysa, żeby się przyznał, skąd się wzięło jego bogactwo. On zaś odpowiedział:

– Sprzedałem w mieście krowią skórę za trzysta talarów.

Ledwie chłopi o tym usłyszeli, uwidziała im się również podobna korzyść, pośpieszyli do domu, pozarzynali wszystkie krowy, ściągnęli z nich skórę, aby udać się do miasta i sprzedać z wielkim zyskiem. Sołtys zapowiedział:

– Moja sługa pójdzie pierwsza.

Gdy przyszła ona do miasta i zjawiła się u kupca, ten dał jej za skórę ni mniej, ni więcej, tylko trzy talary; kiedy zaś zjawili się pozostali gospodarze, nie dał im nawet tyle i rzekł:

– Co ja pocznę z taką kupą skór?

Wszyscy wpadli w złość, że ich Chłopek-roztropek oszukał, i chcąc się na nim zemścić, oskarżyli go przed sołtysem. Niewinny chłopina został skazany na śmierć: miał być w dziurawej beczce stoczony do wody. Zawleczono go na pagórek i sprowadzono księdza, który miał odprawić mszę za jego duszę. Gapie musieli się oddalić, a kiedy Chłopek-roztropek ujrzał duchownego, natychmiast rozpoznał w nim owego klechę, którego widział u młynarki. Rzekł więc do niego:

Czytaj więcej  Jan Brzechwa - "Jajko"

– Ja was uwolniłem z szafy, to wy mnie z beczki uwolnijcie!

W tej samej chwili pasterz popędził tamtędy stado owiec, a chłop wiedział, że pragnie on od dawna zostać sołtysem; zaczął więc wrzeszczeć wniebogłosy:

– Nie, nie uczynię tego! Choćby cały świat żądał tego ode mnie, ja tego nie uczynię!

Pasterz, słysząc to podszedł i zapytał:

– Czemu się tak drzesz? Czego nie chcesz uczynić?

Chłopek-roztropek zaś odpowiedział:

– Oni chcą zrobić ze mnie sołtysa, ale wpierw muszę wejść do tej beczki, a ja nie chcę!

Pasterz rzekł:

– Jeśli tylko tyle potrzeba, żeby zostać sołtysem, to ja mogę zaraz wleźć do beczki.

Chłopek-roztropek odparł:

– Jeśli zgodzisz się tam wejść, to zostaniesz sołtysem.

Pasterz, zadowolony, wlazł do beczki, a chłop zamknął wieko; po czym wziął sobie stado owiec i popędził je dalej drogą. Klecha zaś udał się do gminy i oświadczył, że msza została już odprawiona. Zeszli się więc gospodarze i potoczyli beczkę w stronę wody. Kiedy beczka zaczęła się toczyć, pasterz zaczął krzyczeć:

– Chcę zostać sołtysem!

Wszyscy sądzili, że to krzyczy Chłopek-roztropek, rzekli więc:

– My byśmy też tego chcieli, ale wpierw rozejrzyj się dobrze tam, na dole – i zepchnęli beczkę do wody.

Sami zaś ruszyli z powrotem na wieś, a kiedy tam przybyli, spotkali Chłopka-roztropka, który z zadowoloną miną pędził spokojnie stado owiec. Zdumieli się gospodarze i zawołali:

– A skąd ty się tu wziąłeś? Z wody wylazłeś?

– No, pewnie – odparł chłopina – wpadłem głęboko, tak głęboko, że znalazłem się na samym dnie. Wypchnąłem dno z beczki i wylazłem z niej, a wtedy zobaczyłem piękne łąki, na których pasło się mnóstwo baranów, i to stadko stamtąd sobie przyprowadziłem.

A chłopi na to:

– Jest ich tam więcej?

– O, tak – odparł – więcej, niż wam potrzeba.

Zmówili się więc gospodarze, że udadzą się do rzeki po owce, każdy przyprowadzi sobie jedno stadko; sołtys zaś rzekł:

– Ja pójdę pierwszy.

Poszli więc wszyscy razem nad wodę, a po błękitnym niebie płynęły właśnie małe obłoczki, zwane barankami, które odbijały się w wodzie, i chłopi krzyknęli:

– Widzimy już baranki na dnie!

Sołtys przepchnął się naprzód i powiedział:

– Schodzę pierwszy i rozejrzę się, a jeśli wszystko będzie w porządku, zawołam was.

I skoczył do wody, aż głośno plusnęła. Reszta zaś, sądząc, że sołtys ich wzywa, rzuciła się za nim chmarą. W ten sposób cała wieś wyginęła, a Chłopek-roztropek, jako jedyny dziedzic, stał się bogatym człowiekiem.

No tags for this post.