Baśnie braci Grimm – O sześciu łabędziach (Sześć łabędzi)
7 grudnia 2020Pewien król polował w wielkim w wielkim borze, i tak się zapędził za zwierzyną, że ludzie jego zostali gdzieś daleko za nim. Kiedy nadszedł wieczór, przekonał się, że zbłądził, i w żaden sposób nie mógł znaleźć wyjścia z lasu. Nagle zobaczył starą kobietę z trzęsącą się głową, która zbliżała się ku niemu; była to czarownica.
– Miła kobieto – rzekł do niej król – czy nie moglibyście mi pokazać drogi przez las?
– O, tak, królu panie – odparła kobiecina – mogę, lecz postawię ci warunek, jeżeli go nie spełnić, to się z tego lasu nigdy nie wydostaniesz i będziesz musiał umrzeć z głodu.
– Cóż to za warunek? – zapytał król.
– Mam jedną córkę – rzekła stara – jest ona tak piękna, że drugiej takiej nie ma na świecie, i godna jest zostać żoną króla; jeżeli zechcesz, królu, wziąć ją za żonę, to wskażę ci drogę przez las.
Król musiał się zgodzić i staruszka zaprowadziła go do swego domku, gdzie przy ogniu siedziała jej córka. Przywitała króla, jakby już czekała na niego, a krój ujrzał, że była ona bardzo piękna, ale jemu nie podobała się i patrzył na nią z jakimś przejmującym lękiem. Kiedy posadził dziewczę obok siebie na koniu, staruszka pokazała mu drogę i król wrócił do swego zamku, gdzie wkrótce odbyło się wesele.
Król był już niegdyś żonaty i miał z pierwszej żony siedmioro dzieci, sześciu chłopców i jedną dziewczynkę, które kochał nade wszystko na świecie. Ponieważ obawiał się, że macocha może być dla nich niedobra i dokuczać im, przeto wysłał dzieci do pięknego, samotnego zamku, który stał w gęstym borze. Zamek ten był tak ukryty i tak trudno było znaleźć doń drogę, że sam król nie mógłby do niego trafić, gdyby nie pewna wróżka, która mu dała kłębek nici o cudownych właściwościach: kiedy go król rzucał przed siebie, wtedy kłębek sam się rozwijał i wskazywał mu drogę. Król tak często odwiedzał swoje dzieci, że zwróciło to uwagę królowej; była ona kobietą ciekawą i chciała wiedzieć, co król robił sam w lesie. Dała więc służącym króla dużo pieniędzy, a ci zdradzili jej tajemnicę i powiedzieli także o cudownym kłębku, który sam wskazuje drogę. Nie mogła już teraz królowa zaznać spokoju, dopóki nie wyśledziła, gdzie król chowa kłębek, potem uszyła białe jedwabne koszulki, a ponieważ nauczyła się od matki czarodziejskich sztuk, wszyła do każdej z nich pewne zaklęcie.
Kiedy pewnego razu król pojechał na polowanie, wzięła królowa koszulki i poszła do lasu, a kłębek wskazywał jej drogę. Gdy dzieci ujrzały, że się ktoś do nich zbliża, myślały, że to ich kochany ojczulek, i radośnie wybiegły na spotkanie. Wówczas królowa rzuciła na nie koszulki, a kiedy te dotknęły ich ciała, dzieci zamieniły się w łabędzie i uniósłszy się nad lasem, pofrunęły hen w dal.
Królowa wróciła do domu, zadowolona bardzo, że się pozbyła swoich pasierbów. Ale dziewczynka nie wybiegła z braćmi na spotkanie i królowa nic o niej nie wiedziała. Następnego dnia król poszedł odwiedzić swoje dzieci, ale nie zastał w zamku nikogo prócz córeczki.
– Gdzie są twoi bracia? – zapytał.
– Ach, drogi ojcze – odparło dziewczę – pofrunęli i zostawili mnie samą – i opowiedziała mu, że widziała ze swego okienka, jak bracia nagle zamienili się w łabędzie i pofrunęli przez las, i pokazała mu pióra, które wyleciały im ze skrzydeł i opadły na ziemię, a które ona podniosła.
Król był zrozpaczony, ale nie podejrzewał królowej o tak zły czyn, a ponieważ obawiał się, że i córkę może mu ktoś porwać, przeto chciał ją stamtąd zabrać. Ale dziewczynka strasznie się bała macochy i błagała króla, żeby jej pozwolił pozostać w zamku choć jedną jeszcze noc.
Dobra siostrzyczka postanowiła niezwłocznie odszukać braci i kiedy król zostawił ją samą, opuściła zamek i poszła przez las prosto przed siebie. Szła tak przez całą noc i cały następny dzień, aż już nie mogła iść dalej ze zmęczenia. Wtem ujrzała samotny domek, a kiedy weszła, znalazła się w izdebce, w której stało sześć łóżeczek. Dziewczynka nie chciała jednak położyć się do żadnego z nich, lecz wlazła pod jedno łóżeczko, położyła się na twardej podłodze, aby tak spędzić noc. Ale gdy tylko słońce zaszło, usłyszała jakiś szum i sześć łabędzi wleciało przez okno. Usiadły na podłodze i zaczęły na siebie dmuchać i pozdmuchiwały sobie pióra, a skórka zeszła z każdego z nich jak koszulka. Królewna przyjrzała się im i poznała swoich braci. Ucieszyła się bardzo i wyszła spod łóżka. Bracia również ucieszyli się bardzo, kiedy ujrzeli swoją siostrzyczkę, ale niedługo trwała ta radość.
– Nie możesz tu pozostać – rzekli do niej chłopcy – jest to jaskinia zbójecka, gdy zbójcy wrócą do domu i ciebie tu znajdą, natychmiast cię zamordują.
– A czyż wy mnie nie możecie obronić? – zapytała siostrzyczka.
– Nie – odparli bracia – gdyż tylko na kwadrans po zachodzie słońca możemy przybrać ludzką postać, a po piętnastu minutach znowu zmieniamy się w łabędzie.
Dziewczynka zapłakała i rzekła:
– Czyż nie można już was ocalić z tego czaru?
– Ach nie – odparli – warunki do spełnienia są za trudne. Musiałabyś przez sześć lat nie mówić ani się nie uśmiechać i musiałabyś przez ten czas zrobić dla nas sześć koszulek z astrów. Jeśli powiesz choć jedno słowo, cały twój trud na nic.
Ledwie bracia wyrzekli to, minęło właśnie piętnaście minut i królewicze, zamieniwszy się znowu w łabędzie, wyfrunęli przez okno.
Dziewczynka postanowiła za wszelką cenę uratować braci, chociażby miała to życiem przypłacić. Wyszła z domku i udała się prosto przed siebie w głąb lasu, położyła się pod drzewem i tak spędziła noc. Następnego dnia nazbierała dużo kwiatów i usiadłszy na drzewie, zaczęła je zszywać. Mówić nie miała do kogo, a śmiać się nie miała najmniejszej ochoty. Siedziała więc na drzewie i pracowała pilnie.
Kiedy już tak długi czas siedziała, zdarzyło się, że król tego kraju przybył do lasu na polowanie i myśliwi podeszli aż pod drzewo, na którym siedziała dziewczynka. Gdy ją spostrzegli, zawołali:
– Kim jesteś? – ale nie otrzymali odpowiedzi.
– Zejdź do nas, my ci nic złego nie zrobimy! – rzekli.
Lecz ona potrząsała tylko głową, a kiedy nie odchodzili i nadal zarzucali ją pytaniami, zdjęła z szyi złoty łańcuch i rzuciła im, myśląc, że ich tym zadowoli. Ale oni nie odchodzili, więc rzuciła im złoty pasek, a kiedy i to nie pomogło, rzuciła im podwiązki i wszystko, co jeszcze posiadała. Została już w samej koszulce. Ale strzelcy nie mieli zamiaru odejść, weszli na drzewo, zdjęli dziewczę i zaprowadzili je do króla.
Król zapytał:
– Kim jesteś? Co robisz na drzewie? – ale dziewczynka nie odpowiedziała.
Pytał ją we wszystkich językach, jakie znał, ale ona wciąż milczała jak ryba. A że była bardzo piękna, więc uczuł król wielką miłość ku niej. Okrył ją swym płaszczem, posadził obok siebie na koniu i pojechał z nią do zamku. Tam kazał ją ubrać w złociste szaty i klejnoty, a uroda jej jaśniała jak dzionek słoneczny. Lecz ani słowa nie można było z niej wydobyć. Król posadził ją obok siebie za stołem, a zachowanie jej i delikatne obejście tak mu się podobały, że zachwycony rzekł:
– Ją jedną pragnę poślubić i nie chcę innej żony za nic na świecie!
Po kilku dniach odbył się ślub.
Ale król miał złą matkę, która była bardzo niezadowolona z tego małżeństwa i oczerniała ciągle młodą królową.
– Kto wie, kim jest ta niemowa! Na pewno nie jest godna być żoną króla.
Kiedy po roku młoda królowa powiła syna, zła starucha wykradła jej w nocy dziecko, a usta jej wysmarowała krwią. Potem udała się do króla i powiedziała mu, że żona jego jest ludożerczy nią i że zjadła własne dziecko. Król nie chciał dać temu wiary i nie pozwolił jej uczynić żadnej krzywdy. Młoda królowa zaś siedziała wytrwale i szyła nadal koszulki dla braci, nie zwracając na nic więcej uwagi.
Kiedy po raz drugi powiła ślicznego chłopczyka, zła teściowa znowu go skradła i znowu natarła jej usta krwią. A król i tym razem nie chciał w to uwierzyć i rzekł:
– Za bardzo jest ona bogobojna i dobra, żeby mogła taki czyn popełnić; gdyby biedaczka umiała mówić, na pewno by się wytłumaczyła i prawda wyszłaby na jaw.
Lecz kiedy po raz trzeci królowa powiła syna, a stara znów ją oskarżyła, nie mógł już król inaczej postąpić i musiał swą żonę oddać pod sąd, a ten skazał ją na śmierć przez spalenie.
Gdy nadszedł dzień, w którym miano wykonać wyrok, był to zarazem ostatni dzień tych sześciu lat, podczas których nie wolno jej było mówić ani śmiać się, przez co oswobodziła swych ukochanych braci ze strasznego zaklęcia. Wszystkie koszule były gotowe, tylko przy ostatniej brakowało jeszcze lewego rękawa. Kiedy młodą królową prowadzono na miejsce kaźni, miała ona zarzucone na ramię owe koszule, a kiedy stała na stosie i miano go już podpalić, nadleciało nagle sześć łabędzi, które otoczyły stos. Ich siostra wiedziała, że chwila odczarowania jest bliska, i serce biło jej radośnie. Potem każdy z nich zbliżył się do niej, tak iż mogła mu zarzucić koszulę, a kiedy to się stało, opadły z nich łabędzie pióra, a przed oczyma wszystkich stało sześciu młodzieńców, tylko najmłodszy miał zamiast lewego ramienia łabędzie skrzydło. Długo całowali się i ściskali, a młoda królowa podeszła do swego męża, który stał opodal zdumiony i wzruszony, i przemówiła:
– Drogi mężu, teraz mogę już mówić i oświadczyć ci, że oskarżono mnie fałszywie i jestem niewinna!
I opowiedziała mu o złym czynie starej królowej, która porwała jej trzech synów i gdzieś ukryła. Wtedy ku wielkiej radości króla odnaleziono trzech jego synków, a zła teściowa została za karę spalona na popiół na stosie.
A król i królowa żyli odtąd w szczęściu i radości.