Baśnie braci Grimm – „Dziecko Matki Bożej”

Baśnie braci Grimm – „Dziecko Matki Bożej”

7 października 2020 0 przez 4parents

Na skraju wielkiego lasu żył drwal ze swoją żoną i jednym dzieckiem, trzyletnią córeczką. Byli oni tak biedni, że brakowało im nawet chleba i nie mieli czym nakarmić swego dziecka. Pewnego dnia, gdy drwal poszedł strapiony do lasu na robotę, stanęła przed nim nagle piękna pani w złotej koronie z jaśniejących gwiazd i rzekła:

– Ja jestem Maria Panna, Matka Boska; wiem, że ubogi i strapiony, przynieś mi swoje dziecię, a ja wezmę je do siebie, zaopiekuję się nim i będę mu matką.

Drwal usłuchał, przyniósł dzieweczkę, a Matka Boska zabrała ją z sobą do nieba.

Dobrze było dziecku pod opieką Marii Panny; jadło marcepan, pijało słodkie mleko, złote miało sukienki i bawiło się z aniołkami. Kiedy dziewczynka miała już czternaście lat, Matka Boska przywołała ją pewnego razu do siebie i rzekła:

– Kochane dziecię, wybieram się w daleką podróż, powierzam ci więc klucze od trzynastu komnat niebieskich. Do dwunastu wolno ci wchodzić i oglądać w nich wszystkie wspaniałości, ale trzynastych drzwi, od których jest ten maleńki kluczyk, zakazuję ci otwierać. Strzeż się tego czynić, gdyż spadłoby na ciebie wielkie nieszczęście!

Dziewczynka przyrzekła być posłuszną, a gdy Matka Boska odjechała, poczęła zwiedzać wszystkie komnaty niebieskie. Co dzień oglądała jedną, aż obejrzała wszystkie dwanaście. W każdej komnacie siedział jeden z apostołów, otoczony wielkim blaskiem, a dziewczynka radowała się wszystkimi wspaniałościami i klaskała w dłonie, aniołki zaś, które wszędzie jej towarzyszyły, radowały się wraz z nią. Pozostały jeszcze drzwi do zakazanej komnaty. Dziewczynka była bardzo ciekawa, co się za nimi znajduje, rzekła więc do aniołków:

– Otworzyć drzwi i wejść do komnaty nie wolno, ale można przecież trochę je uchylić i zajrzeć przez szparkę.

Ale aniołki zawołały przerażone:

– Ach, nie, to by był grzech: Matka Boska zabroniła ci przecież tego. I mogłabyś popaść w wielkie nieszczęście.

Dziewczynka zamilkła, ale nie umilkła w jej sercu ciekawość, drążyła je i nękała, i kiedy razu pewnego wszystkie aniołki poszły na spacer, dziewczynka pomyślała sobie:

– Teraz jestem sama i nikt się nie dowie, że zajrzałam do pokoju.

Czytaj więcej  Jan Brzechwa - "Psie smutki"

Wyszukała maleńki kluczyk, a mając go już w ręku, wsadziła do dziurki i przekręciła. Drzwi rozwarły się szeroko i dziewczynka ujrzała Trójcę Świętą, zasiadającą w blasku i ogniu. W zdumieniu i zachwycie stała przez chwilę nieruchomo, potem dotknęła palcem blasku, a palec w tejże chwili został ozłocony. Wówczas dziewczynka przeraziła się bardzo, zatrzasnęła szybko drzwi i uciekła. Przerażenie nie opuszczało jej ani na chwilę, a serduszko ciągle biło gwałtownie w jej piersi. A i złoto nie chciało zejść z palca, choć myła go i tarła.

Wkrótce potem powróciła Matka Boska ze swej podróży. Przywołała natychmiast dzieweczkę i zażądała od niej kluczy. Kiedy je podawała, Matka Boska spojrzała jej w oczy i zapytała:

– Czy otwierałaś trzynaste drzwi?

– Nie – odparła dziewczynka.

Matka Boska zaś położyła dłoń na jej sercu i uczuła, jak mocno biło, pojęła więc od razu, że dziewczynka zgrzeszyła i złamała jej zakaz.

– Naprawdę nie uczyniłaś tego?

– Nie – powtórzyła dziewczynka.

Matka Boska zaś ujrzała jej palec, ozłocony przez dotknięcie blasku niebiańskiego, i pojąwszy, że dziewczynka zgrzeszyła, zapytała po raz trzeci:

– Nie uczyniłaś tego?

– Nie – odparła po raz trzeci dziewczynka.

A Matka Boska rzekła:

– Nie usłuchałaś mnie, a w dodatku okłamałaś, nie jesteś więc godna życ w niebie.

Na jej skinienie zapadła dziewczynka w głęboki sen, a gdy się obudziła, leżała na ziemi, pośrodku dzikiego lasu. Chciała zawołać, ale głosu wydobyć nie mogła. Zerwała się i chciała uciekać, ale gdzie się ruszyła, kłuły ja ostre ciernie. W pustkowiu tym stało wielkie wydrążone drzewo, w którym dziewczynka musiała zamieszkać. Sypiała tam nocą i znajdowała schronienie podczas deszczu i burzy. Lecz cóż to było za nędzne życie! Kiedy pomyślała o niebie i o swoich towarzyszach, aniołkach, płakała gorzkimi łzami. Jedynym jej pożywieniem były korzonki i jagódki leśne. Jesienią zbierała i liście i znosiła je do swej dziupli: służyły jej za pokarm zimą a gdy nastawały śniegi i mrozy, zakopywała się jak zwierzątko w liście, aby nie zmarznąć. Wkrótce podarły się jej sukienki, a gdy na wiosnę słońce znowu grzać poczęło, wychodziła na polanę, okryta płaszczem włosów.

Czytaj więcej  Masza i Niedźwiedź odcinek 10 - Święto na lodzie

Tak mijał rok za rokiem, a dziewczynka zaznawała całej ziemskiej nędzy i niedoli.

Razu pewnego, gdy drzewa znowu okryły się świeżym listowiem, polował król po lesie i zapędził się za sarną, która uciekła przed nim w gęstwinę. Zsiadł więc z konia i rozcinając mieczem zarośla począł sobie torować drogę. Kiedy się przedarł przez nie, ujrzał pod drzewem piękną dziewczynę, okrytą aż do stóp złotymi włosami. Zdumiał się król i zapytał:

– Kim jesteś, piękna dziewczyno, i co tu robisz sama w tym pustkowiu?

Ale ona nie odpowiedziała, gdyż nie mogła głosu wydobyć.

Wówczas król zapytał:

– Czy chcesz pójść ze mną do mego zamku?

Dziewczynka skinęła głową, a król wziął ją na ręce, wsadził na konia i zabrał ze sobą. A gdy przybyli do królewskiego zamku odziano ją w piękne szaty i otoczono wygodami. A chociaż mówić nie umiała, tak była piękna i powabna, że król pokochał ją gorąco i wkrótce pojął za żonę.

Po roku królowa wydała na świat syna. Ale w nocy, gdy leżała sama w łóżku, ukazała się jej Matka Boska i rzekła:

– Jeżeli wyznasz prawdę, czy otworzyłaś zakazane drzwi, otworzę ci usta i przywrócę mowę, jeśli zaś trwać będziesz w grzechu i kłamstwie, zabiorę ci nowonarodzone dziecię.

W tej chwili królowa odzyskała mowę, aby mogła odpowiedzieć, ale tak była zatwardziała, iż rzekła:

– Nie, nie otworzyłam zakazanych drzwi.

Matka Boska zabrała więc jej dziecię i znikła z nim.

Gdy się nazajutrz okazało, że dziecko znikło, lud począł szemrać podejrzewając królową, że jest ludożerczynią i zjadła własne dziecko. A biedna królowa słyszała to wszystko i nie mogła przemówić słowa na swoją obronę. Lecz król, który kochał ją bardzo, nie uwierzył tym zarzutom.

Po roku królowa znowu powiła syna. I znowu w nocy przyszła do niej Matka Boska i rzekła:

– Jeśli wyznasz, że otworzyłaś zakazane drzwi, przywrócę ci mowę i oddam zabrane dziecko, jeżeli jednak trwać będziesz uparcie w grzechu i kłamstwie, zabiorę ci także i to nowonarodzone dziecię.

Czytaj więcej  Baśnie braci Grimm - Przygody Paluszka

Ale królowa odparła:

– Nie, nie otworzyłam zakazanych drzwi.

Wówczas Matka Boska zabrała jej drugie dziecię i poniosła je do nieba. Nazajutrz, gdy spostrzeżono zniknięcie drugiego dziecka, lud począł głośno i otwarcie szemrać, żądając, zby królową stawiono przed sąd. Ale król tak kochał swą małżonkę, że nie mógł uwierzyć zarzutom i pod karą śmierci zabronił komukolwiek wspominać o tym.

Następnego roku królowa urodziła piękną córeczkę. I po raz trzeci ukazała się jej w nocy Matka Boska i rzekła:

– Pójdź ze mną!

I powiodła ją do nieba, gdzie ukazała jej dwoje starszych dzieci, które bawiły się wesoło kulą ziemską i uśmiechały do matki. A gdy królowa cieszyła się ich widokiem, rzekła Matka Boska:

– Czy serce twe jeszcze nie zmiękło? Przyznaj się, że otworzyłaś zakazane drzwi, a oddam ci synków i przywrócę mowę.

Ale królowa odparła i tym razem:

– Nie, nie otworzyłam zakazanych drzwi.

Wówczas Matka Boska strąciła ją na ziemię i zabrała jej trzecie dziecię.

Gdy się nazajutrz rozeszła wieść o zniknięciu córeczki królewskiej, wszyscy orzekli jednogłośnie, że królowa jest ludożerczynią i musi być skazana. Król nie mógł się już dłużej opierać i musiał zezwolić na sąd. Stawiono więc królową przed sądem, a że nie mogła mówić i bronić się, skazano ją na spalenie na stosie. Ale gdy drwa ułożono i przywiązano królową do pala, a pierwsze płomienie poczęły buchać dookoła niej, lodowata duma jej stopniała, a serce zdjęła skrucha i pomyślała:

,,O, gdybym mogła chociaż wyznać przed śmiercią, że otworzyłam zakazane drzwi!”

W tejże chwili królowa odzyskała mowę i zawołała głośno:

– Tak jest, Matko Boska, uczyniłam to!

Ledwie przebrzmiały jej słowa, spadł nagle z nieba ulewny deszcz i zgasił ogień, a ponad stosem ukazało się potężne światło, z którego wyszła Matka Boska, wiodąc ze sobą dwóch małych chłopców, a na ręku niosąc nowonarodzoną dzieweczkę. Zbliżyła się do królowej i rzekła dobrotliwie:

– Kto wyznaje swój grzech ze skruchą, temu jest on odpuszczony! – i podała jej dzieci, przywróciła mowę i obdarzyła szczęściem na całe życie.